Komenda wojewódzka policji zleciła kontrole w całym opolskim garnizonie. Specjalnie powołane zespoły miały w ciągu kilku dni sprawdzić, czy policjanci korzystają podczas służby z prywatnych paralizatorów.
Jak się okazuje, między innymi przeszukiwano służbowe szafki bez ich wiedzy. – To niedopuszczalne – uważa szef związku zawodowego policjantów Benedykt Nowak.
To efekt wydarzeń z początku czerwca, gdy w Lublinie policjanci podczas patrolu użyli wobec obywatela Francji paralizatora. Jak się później okazało, urządzenie było prywatną własnością jednego z policjantów.
Całej trójce funkcjonariuszy postawiono zarzuty. Policjantowi używającemu paralizatora zarzucono przekroczenie uprawnień, a jego kolegom z patrolu – niedopełnienie obowiązków, czyli bierne przyglądanie się całemu zajściu.
– Komendant główny policji wydał polecenie zakazujące policjantom podczas służby wykorzystywania środków przymusu bezpośredniego, które nie znajdują się w służbowym wyposażeniu – mówi nam oficer z komendy wojewódzkiej proszący o anonimowość.
Przynajmniej jeden świadek
Jak tłumaczy, uznano jednak, że przekazanie takiej informacji nie wystarczy. Postanowiono przeprowadzić kontrole wśród policjantów, by sprawdzić, czy rzeczywiście nie mają prywatnych paralizatorów.
Kontrole miały być przeprowadzone we wszystkich komendach, komisariatach i posterunkach na Opolszczyźnie. Wszędzie tam miały zostać powołane tzw. zespoły monitorujące odpowiedzialne za kontrolę. Pismo w tej sprawie do komend trafiło w połowie ubiegłego tygodnia, a kontrole miały się zakończyć w ostatni piątek.
W piśmie, do którego dotarliśmy, czytamy, że powołane zespoły „sprawdzą stan wyposażenia podległych funkcjonariuszy pod kątem posiadania, używania i wykorzystania w czasie służby jakichkolwiek prywatnych środków przymusu bezpośredniego, jak również dokonają przeglądu pomieszczeń służbowych, gdzie wykonywane są czynności służbowe z osobami doprowadzonymi do jednostek organizacyjnych policji woj. opolskiego, oraz pojazdów służbowych”.
– Liczba członków takich zespołów nie została określona. Ale nie miały być to liczne zespoły, w praktyce zajmowało się tym dwóch-trzech policjantów z kierownictwa – mówi nasz rozmówca. – Nie wykluczam, że na posterunkach robił to po prostu przełożony policjantów, choć rozsądek nakazywałby, żeby miał jeszcze przynajmniej jednego świadka – dodaje.
Jak w szkole
Kontrole przeprowadzono błyskawicznie, co wśród policjantów wzbudziło spore kontrowersje. – Przyszedłem na służbę i dowiedziałem się, że przeszukano nasze służbowe szafki – opowiada anonimowo policjant z jednego z opolskich komisariatów.
– Nic konkretnego oczywiście nie znaleziono, ale zastrzeżenia budziły między innymi sztućce, czyli noże, które służą nam np. do przygotowania kanapek. Nasi przełożeni mieli dylemat, czy to przypadkiem nie środek przymusu bezpośredniego, aż trudno w to uwierzyć. Zastanawiam się, co by się stało, gdybym stwierdził, że zginęło mi z szafki 2 tys. zł. Przeszukujący mogliby mieć problemy – przekonuje.
– Przeszukano nasze szafki pod naszą nieobecność, nie ma z tej kontroli żadnego protokołu, potraktowano nas jak dzieci w szkole, choć nawet w szkole takie rzeczy nie powinny się zdarzać – dodaje kolejny policjant.
Benedykt Nowak, szef związku zawodowego policjantów na Opolszczyźnie, przyznaje, że o przeprowadzonych kontrolach dowiaduje się od „Wyborczej”. – Jeżeli rzeczywiście tak było, że sprawdzano szafki policjantów bez ich wiedzy, to działanie takie uważam za niedopuszczalne – stwierdza.
– Oczywiście można uznać, że przełożony ma prawo do kontroli służbowych szafek, a także służbowego wyposażenia policjantów, ale moim zdaniem powinien to robić w obecności zainteresowanego policjanta. Funkcjonariusze mają w końcu prawo do przechowywania w służbowych szafkach także swoich prywatnych rzeczy – uważa.
– Jeżeli są policjanci, którzy chcieliby zgłosić skargę na takie działanie przełożonych, związek jest do dyspozycji – dodaje Benedykt Nowak.
W ostatni czwartek wysłaliśmy do zespołu prasowego komendy wojewódzkiej policji pytania dotyczące zasad przeprowadzanych kontroli. W piątek jednak poinformowano nas, że z powodu natłoku obowiązków trudno określić, kiedy biuro prasowe będzie w stanie udzielić odpowiedzi. Gdy tylko je otrzymamy, poinformujemy o stanowisku komendy wojewódzkiej.