Wolałbym, żeby policjanci strzegli bezpieczeństwa na ulicach, niż stali pod Sejmem – stwierdził w „Faktach po Faktach” Rafał Jankowski
1 sierpnia 2018
Szef MSWiA chce wyjaśnień komendanta głównego PSP po tekście Onetu
1 sierpnia 2018
Pokaż wszystkie

ZŁA POLICJA

ZŁA POLICJA

ilustracja

W ostatnim czasie wiele można usłyszeć i przeczytać o policjantach, którzy służalczo realizują swoje zadania na rzecz obecnie rządzącej partii, którzy poprzez swoje działania niszczą wypracowane przez lata wysokie poparcie społeczne. Można odnieść wrażenie, że przedstawiciele opozycji chcąc powetować sobie polityczne porażki znaleźli w Policji uosobienie przeciwnika i za wszelką cenę chcą doprowadzić do rozkładu i zniszczenia tej formacji, która jest przecież tak ważna dla każdego państwa. Trudno się dziwić opozycji pozaparlamentarnej, która nie uczestniczyła wcześniej w rządzeniu krajem i może nie rozumieć konsekwencji takich działań, ale jeszcze trudniej zrozumieć tych, którzy do niedawna sprawowali władzę i którzy powinni doskonale zdawać sobie sprawę, że próby wciągania Policji w walkę polityczną nie może skończyć się dobrze.

Z dużą przykrością stwierdzam brak reakcji ze strony władz Policji na całą zaistniałą sytuację, dlatego pozwoliłem sobie na popełnienie tego przydługiego tekstu.

Wiele ostatnio można przeczytać o policjantach, którzy podczas protestów społecznych ukrywają swoją tożsamość nie zakładając znaków identyfikacji imiennej policjanta czyli mówiąc wprost tzw. imienników. Do piętnowania tego „skandalu” dołączyli także byli ministrowie MSW, wskazując, że „policjant bezimienny to policjant bezkarny, czyli może lać”. Snute są rozważania, że to decydenci nakazują ściąganie imienników, aby zapewnić anonimowość brutalnym policjantom itp.itd.

A prawda jest bardzo prosta i zupełnie inna. Dodatkowo w dwóch różnych aspektach.

Rzeczywiście, przepisy rozporządzenia w sprawie umundurowania policjantów mówią o zasadach noszenia imienników, wskazując, że nosi się je na umundurowaniu służbowym oraz że dopuszcza się ich noszenie na ubiorze galowym i ćwiczebnym. Wskazano też wyjątek, czyli działanie w ramach szyku zwartego. I tu również wybitni eksperci w zakresie działań Policji, m.in. byli szefowie MSW stwierdzają jednoznacznie, że podczas ostatnich protestów nie było mowy o działaniach w szyku zwartym. Wg nich szyk zwarty to wyłącznie ‘ciężkozbrojni” policjanci działający przeciwko rozjuszonym pseudokibicom itp. To nieprawda, szyk zwarty to również tzw. kordony, czyli policjanci rozstawieni w określonej odległości od siebie w celu ochrony jakiegoś obiektu, miejsca itp. czyli dokładnie tak, jak to miało miejsce w czasie ostatnich protestów. Ale nawet przychylając się do wspomnianej wyżej tezy, że szykiem zwartym są tylko „funkcjonariusze z hełmami, tarczami, a naprzeciw mają, na przykład, hordę rozjuszonych pseudokibiców podczas zadym na meczu” to nie trzeba być wielkim znawcą policyjnej taktyki, aby wiedzieć, że ci sami policjanci, którzy tworzą kordon, po chwili mogą zacząć działać właśnie tak, jak to opisano wyżej, jeśli tylko dojdzie do eskalacji zagrożeń. I nie ma tutaj znaczenia, czy po drugiej stronie stoją „rozjuszeni pseudokibice” czy odbywa się „pokojowy protest w obronie wolnych sądów”. Rzucony kamień waży zawsze tyle samo, poturbowany policjant cierpi niezależnie od tego czy uderzył go ten przysłowiowy pseudokibic, czy uczestnik „pokojowego protestu”.

Ale w tym wypadku zdecydowanie ważniejszy jest stan prawny w tym zakresie. Tak jak wspomniano już wyżej, rzeczywiście przepisy rozporządzenia w sprawie umundurowania policjantów mówią o zasadach noszenia imienników. Ale w szczególności byli ministrowie MSW powinni wiedzieć, że wprowadzone przepisy są jednym z licznych bubli prawnych. Zapisy te istnieją same sobie. Imienników nie dodano do norm umundurowania policjantów określonych w tym samym rozporządzeniu, ani do żadnych innych norm należności dla policjantów. Oznacza to wprost, że Policja nie wyposaża funkcjonariuszy w imienniki, a policjanci mogą kupować je ewentualnie na własny koszt (i wielu tak czyni). Ale oznacza to również, że wbrew stwierdzeniom, które ukazywały się wielokrotnie w mediach, znaki identyfikacji imiennej nie są obowiązkowym wyposażeniem policjanta, bo przełożeni nie mają prawa wymagać ich posiadania.

Ale to tylko mało ważny element całego zamieszania wokół Policji, choć pokazujący wymownie to, że niektórzy za wszelką cenę chcą wciągnąć tą formację do politycznej gry. Znacznie bardzie szkodliwe są wielokrotnie padające słowa mające świadczyć o tym, jak to Policja została upolityczniona i realizuje zamówienia obecnie rządzącego ugrupowania.
Wydawać by się mogło, że dla każdej rozsądnie myślącej osoby jasne jest, że tam gdzie protesty społeczne, tam musi być Policja, która winna dbać o zapewnienie bezpieczeństwa i porządku prawnego w czasie i miejscu ich trwania. Tak się dzieje w każdym państwie, tak się dzieje i w Polsce, niezależnie od tego, jakie ugrupowanie w danej chwili sprawuje rządy. I tak samo szkodliwe dla Policji są często obecnie padające słowa o jej upolitycznieniu, o brutalności policjantów wobec pokojowych manifestantów, jak również słowa padające z ust przedstawicieli obecnej władzy, mówiące na przykład o tym, że „za PO to Policja strzelała do górników”. Bo zarówno jedne, jak i drugie słowa są nieprawdą, są kłamstwami mającymi za zadanie ugranie jakiegoś kapitału politycznego dla własnych celów. A cierpi na tym cała Policja.

Można zastanawiać się nad tym, czy rzeczywiście potrzebne są pod sejmem płotki, czy potrzebne są setki policjantów, chroniących budynki parlamentu, ale to nie zmienia faktu, że to przed Policją stawia się obowiązek utrzymania bezpieczeństwa i porządku publicznego. Nikt nie może zabronić przedstawicielom jakichkolwiek sił organizowania pokojowych protestów, manifestowania swoich poglądów i oczekiwań. Ale przedstawianie swoich racji, choćby były one nawet najbardziej słuszne, nie zmieni faktu, że Policja musi być w tych miejscach obecna, dla realizacji wielu celów. I musi być przygotowana na różne zagrożenia i rozmaite scenariusze zdarzeń. Nie trzeba być psychologiem, aby wiedzieć o tym, że w tłumie, choćby z założenia był on jak najbardziej pokojowym, może dojść do różnych sytuacji, eskalacji wypadków i niezamierzonej wcześniej agresji. Dla policjantów proste do działania i łatwe do przewidzenia są sytuacje, gdy mają do czynienia z opisywanymi wyżej przysłowiowymi kibolami. Zdecydowanie trudniejsze są protesty społeczne, kiedy ich uczestnicy kierują się ważnymi dla nich racjami, szczególnie kiedy tak jak obecnie dotyczą one nie kwestii ekonomicznych jak to bywało zazwyczaj w przeszłości, ale spraw ideologicznych. I tak jak już wspominałem kilkakrotnie wcześniej, do czasu, kiedy mają one charakter pokojowy, policjanci nie mają zamiaru podejmować jakichkolwiek działań, szczególnie że często prywatnie sami zgadzają się z postulatami protestujących.

Ale kiedy zaczyna się agresja, kiedy uczestnicy protestów zaczynają atakować policjantów, niszczyć mienie, przekraczać tę cienką granicę „pokojowości”, policjanci są zobowiązani do podejmowania działań do których są upoważnieni w majestacie prawa. Tak działo się obecnie, tak działo się w Jastrzębiu w 2015 roku, tak działo się podczas manifestacji górniczych w 1995 roku i wielu innych sytuacjach, niezależnie od czasu i miejsca oraz tego, kto wówczas Polską rządził. I tak jak używali pocisków niepenetracyjnych brutalnie atakowani śrubami, kamieniami i pałkami pod JSW, tak teraz używali siły fizycznej wobec osób szarpiących płoty i policjantów. Nie „strzelali do górników” jak raczył powiedzieć jeden z posłów PIS, a odpierali atak przestępców, którzy zaatakowali policjantów. Nie brutalnie pacyfikowali pokojową manifestację opozycji pod sejmem a usiłowali zatrzymać tych, którzy absolutnie zaprzeczali stwierdzeniu, że protest jest pokojowy. Nie zaatakowali gazem protestujących pod Kancelarią Prezydenta, a zgodnie z prawem użyli środków przymusu wobec osób, które usiłowały „odbić” zatrzymanych sprawców zniszczenia mienia, a same wcześniej użyły gazu wobec Policji.

Krytycy działań policyjnych zapominają o tym, że policjanci zobowiązani są do reagowania na zaistniałe przestępstwa, że za brak reakcji grozi im nie tylko odpowiedzialność dyscyplinarna, ale również odpowiedzialność karna w związku z niedopełnieniem obowiązków. Zapominają, że policjant jest zobowiązany do wykonywania poleceń i rozkazów, a jedyną sytuacją, kiedy może odmówić ich wykonania jest fakt, iż poprzez ich wykonania dopuściłby się popełnienia przestępstwa. O tym szczególnie dobrze powinni wiedzieć byli ministrowie MSW, czy politycy, którzy całkiem niedawno sprawowali władzę w Polsce.

Wbrew temu, co można wyczytać w medialnych przekazach, jak dotąd w stosunku do policjantów nie padło jakiekolwiek polecenie, które można by uznać za nakłanianie do popełnienia przestępstwa. Nikt nie nakazuje pacyfikować jakichkolwiek protestów, nikt nie poleca zatrzymywać niewinnych osób. Wprost przeciwnie, sposób organizacji służby w związku z protestami społecznymi w Warszawie budzi wśród policjantów ogromne emocje, zdecydowanie negatywne. I chyba tylko tutaj można dostrzec rzeczywisty wpływ polityków. Policjanci stawiani są przy tych przysłowiowych płotkach bez żadnych środków ochrony osobistej, w większości bez jakichkolwiek środków przymusu bezpośredniego, narażeni na ewentualne ataki. Każdy z nich rozumie dlaczego tak jest – pokazujemy, że „nasza” Policja jest przyjazna, że nie będzie strzelać tak jak ta za naszych poprzedników, że niepotrzebne są jej kaski, ochraniacze itp. Ale policjanci tak naprawdę czują się zagrożeni, nie wiedzą, czy w pewnej chwili komuś nie przyjdzie do głowy rzucić kamieniem, czy ktoś w końcu nie przewróci tego płotka, czy ktoś o rozchwianej psychice nie zaatakuje nożem.

Również podejmowane przy użyciu tylko i wyłącznie siły fizycznej interwencje są o wiele mniej skuteczne, gdy policjant jest pozbawiony możliwości użycia danych mu wg prawa środków, a do tego wszyscy wokół przeszkadzają w ich przeprowadzeniu. Ale nawet tak łagodne działania zostały opisane (również przez byłych ministrów MSW) jako przykład wyjątkowej brutalności Policji.
Można w tym miejscu zadać pytanie – czego oczekują osoby krytykujące działania Policji? Biernej postawy wobec niszczenia mienia? Braku reakcji na próby przedostania się w rejon Sejmu? Obojętności na szarpanie, plucie czy lżenie policjantów? Czy ktoś próbuje znaleźć odpowiedź na to, co stałoby się, gdyby rzeczywiście policjantów zabrakło w tym miejscu? Jak już pisałem wcześniej, tłum jest nieprzewidywalny i może dokonać rzeczy, które obecnie wydają się trudne do wyobrażenia sobie. Może komuś przyszłoby do głowy zdewastować pomieszczenia sejmowe, zlinczować któregoś z posłów PIS, może nawet ktoś wpadłby na pomysł podpalenia Sejmu. I co wtedy???

Policjanci rzeczywiście są obecnie w bardzo trudnej sytuacji. Działania tak skandaliczne jak uczynek posła Szczerby, próby przekonywania funkcjonariuszy, że obecnie z gorliwością służą jedynie słusznej partii, socjotechniczne chwyty z lustrami osłabiają policjantów i całą Policję. Ale chyba nikt nie zdaje sobie sprawy z konsekwencji na przyszłość, z tego że poprzez tego typu działania wzmacnia się anarchię i tolerancję na działania wbrew prawu, tylko dlatego, że „racja jest po naszej stronie”. A trzeba pamiętać, że policjant jest takim samym człowiekiem, jak każdy inny. Ma swoje poglądy, swoje spojrzenie na świat. Ale w momencie założenia munduru musi stać się neutralny i apolityczny, po to aby właściwie i bez emocji realizować swoje zadania. Do chwili, kiedy będą one zgodne z prawem.

Pewnego dnia może wydarzyć się, że rzeczywiście braknie policjantów do zabezpieczenia protestu. I może rzeczywiście wtedy przed tłumem staną żołnierze WOT…

Z listu policjanta