3,5 mln zł wyłoży policja na zakup tzw. imienników dla funkcjonariuszy. Czy jednak wydatek ma sens, skoro nadal nie będą one obowiązkowe i będzie można nosić tradycyjną policyjną „blachę”?
Bój o finansowanie z budżetu tabliczek z inicjałem imienia oraz nazwiskiem policjanta toczyły policyjne związki – i cel osiągnęły. Imienniki będą częścią umundurowania – tak zakłada opublikowany kilka dni temu projekt rozporządzenia MSWiA – pisze Grażyna Zawadka w Rzeczpospolitej w artykule zatytułowanym: „Nazwisko na mundurze policjanta? Nieobowiązkowo”.
Gazeta cytuje wypowiedzi Rafała Jankowskiego:
„Wreszcie jasno określono, że to nie policjanci z własnej kieszeni mają płacić za identyfikatory, wymagane przez cześć przepisów i niektórych przełożonych” – chwali nową regulację NSZZ Policjantów.
– Dobrze, że uwzględniono nasz postulat. Policjant nie może inwestować swoich pieniędzy w jakiekolwiek elementy wyposażenia. To tak, jakby np. musiał za własne środki kupować kajdanki – mówi „Rzeczpospolitej” Rafał Jankowski, przewodniczący NSZZ Policjantów. I dodaje, że teraz komendy będą musiały zapewnić każdemu funkcjonariuszowi imienniki w postaci trzech tabliczek – jednej metalowej w kształcie prostokąta i dwóch na taśmie z tkaniny.
Jednak na tym koniec „rewolucji” w umundurowaniu.
Bo jak przyznaje policyjny związek, przepisy dopuszczają noszenie tych identyfikatorów zamiast dotychczasowych policyjnych „blach”.
W projekcie rozporządzenia został dodany § 4a, w którym zapisano: „Znak identyfikacji imiennej może być noszony zamiast znaku identyfikacji indywidualnej”. Co oznacza, że imiennik z nazwiskiem policjanci będą mogli przypiąć do munduru zamiast tzw. blachy (w postaci gwiazdy). – Rzeczywiście, policjant będzie miał wybór. Może nosić „blachę” lub imiennik z nazwiskiem. Albo – jeżeli chce – jedno i drugie – przyznaje Mariusz Ciarka, rzecznik KGP, i dodaje, że takie rozwiązanie miało zadowolić wszystkich mundurowych. – Generalnie chodzi o to, żeby policjanta można było zidentyfikować – zaznacza rzecznik KGP.
W projekcie jest także inne ograniczenie – imiennych identyfikatorów nie będą nosić funkcjonariusze działający w „pododdziałach zwartych”, czyli chociażby zabezpieczający demonstracje.
Tymczasem to właśnie uczestniczące w manifestacji osoby poddawane interwencji chciały wprowadzenia obowiązkowych imienników. Bo nazwisko interweniującego policjanta łatwiej zapamiętać niż służbowy numer – twierdziły. Jeśli w życie wejdzie rozporządzenie w proponowanym kształcie, to nazwisk na mundurach nie będą nosić nie tylko funkcjonariusze ustawieni „w szyku” (to sformułowanie zmieniono), ale też np. rozstawieni co 10 m czy ochraniający demonstrację, a ulokowani w różnych miejscach.
To spory zawód dla osób, które oczekiwały lepszego oznakowania takich policjantów. Zwłaszcza że zabezpieczający zgromadzenia nie mają przy sobie także „blach”, wyróżniają ich jedynie napisy na kaskach informujące, z jakiej są kompanii. – Ci policjanci muszą mieć swobodę ruchu. Ale można bez trudu ustalić, kto brał udział w interwencji – zapewnia Mariusz Ciarka.
Już teraz imienniki nie cieszą się wśród policjantów popularnością i wątpliwe, by nastąpiła radykalna zmiana, gdy ich zakup opłaci policja. Skąd ta rezerwa? – Były przypadki napiętnowania nie tylko konkretnego funkcjonariusza, ale także jego rodziny – mówi Rafał Jankowski. Nawiązuje do głośnego incydentu z ubiegłego roku, kiedy poseł Michał Szczerba z PO opublikował w internecie zdjęcie policjanta interweniującego podczas burzliwego protestu pod Sejmem. Polityk podał jego imię i nazwisko, a fala hejtu dotknęła także bliskich funkcjonariusza. Była na tyle poważna, że sprawą zajęła się prokuratura (wciąż prowadzi śledztwo).
W kraju jest ok. 100 tys. policjantów. Każdy zostanie wyposażony w imiennik – więc choć jednostkowa cena jest niewielka, łącznie będzie to wydatek rzędu 3,5 mln zł. Praktyka pokaże, czy miał sens.