Magazyn AutoŚwiat zamieszcza artykuł Macieja Brzezińskiego zatytułowany: “Policjancie ubezpiecz się sam”, w którym odnosi się do kwestii autocasco policyjnej floty samochodowej.
– To, że policyjne radiowozy nie mają autocasco, nie powinno dziwić. W tej branży szkodowość jest naprawdę wysoka, ubezpieczenie całej floty kosztowałoby majątek. W innych krajach też nie ubezpiecza się takich flot w zakresie autocasco, gdyż taniej jest hurtowo naprawiać pojazdy na własny rachunek. Tyle, że w cywilizowanych krajach ryzyko spoczywa na właścicielu floty, czyli koszty ponosi w ostatecznym rozrachunku skarb państwa – konkluduje autor.
– Polscy funkcjonariusze co do zasady odpowiadają za spowodowane przez siebie szkody a czasem także za szkody niezawinione. Nie odpowiadają w stu procentach, ale np. do wysokości trzech pełnych pensji. Poza tym można się pożegnać z premią kwartalną albo roczną. Zdarzenie może kosztować policjanta kilka tysięcy złotych. Zatem policjanci za własne pieniądze wykupują prywatne OC, które ma ich chronić przed odpowiedzialnością finansową względem pracodawcy…
Czasem dochodzi do skrajnych patologii, gdy np. kamień trafi w szybę radiowozu, nie wiadomo, kto kierował, a komendant każe sprawę załatwić i wtedy – załoga wyjeżdża na poszukiwanie piaskarki, by jego kierowcę oskarżyć o “upuszczenie kamienia”…(był taki przypadek), dodaje autor..
Pracodawcę nie stać na to by zapewnić komfort i bezpieczeństwo pracy funkcjonariuszom policji. Tak rodzą się patologie i frustracja w szeregach policji.
O tym, że skuteczność pościgu, gdy nie wolno zadrapać radiowozu, cierpi, nie warto wspominać – kończy autor.
Cały tekst w załączniku